[PO NAPISACH] Niebieski jeż w Orient Expressie – recenzja gry "The Murder of Sonic the Hedgehog"

Są takie chwile dla fanów niebieskiego jeża, w których zapominają o tych wszystkich złych momentach w historii tego bohatera (dziwne zachowania fandomu, nieudane gry, fanfik Kena Pendersa wydany jako licencjonowany komiks przez Archie Comics) i przez moment mogą po prostu być dumni z miłości do tej marki. Taką chwilą dla mnie okazała się, ku mojemu całkowitemu zaskoczeniu, premiera The Murder of Sonic the Hedgehog, oficjalnej visual novel, wydanej przez Segę z okazji Prima Aprilis 2023.

Biorąc pod uwagę, że jest to de facto gra fanowska (zasługująca na to miano nawet bardziej niż wydana w 2017 Sonic Mania), która swoją rozgrywką odstaje od tego, do czego nas ta seria przyzwyczaiła, w dodatku będąca primaaprilisowym żartem, nie spodziewałem się zbyt wiele. Krótkiego żartu nawiązującego do mniej lub bardziej osobliwej twórczości fandomu, po którego kilkuminutowym ograniu pośmiejemy się, wyłączymy program i o nim chwilę później zapomnimy. Ta gra nie jest żartem, przynajmniej nie pod względem wykonania. To naprawdę interesująca, całkiem zaskakująca jak na bądź co bądź niedługi czas przejścia historia kryminalna z postaciami ze znanego uniwersum, dodatkowo oprawiona wysokiej jakości warstwą audiowizualną. Oczywiście nie jest to też gra całkowicie poważna, albowiem jest to wciąż stosunkowo lekka opowieść zawierająca dużą ilość humoru i mrugnięć okiem do reszty fanów. Twórcy moim zdaniem bardzo dobrze wyważyli tutaj humor z zaangażowaniem odbiorcy, przez co gracz zwyczajnie dobrze się bawi zarówno w momentach rozwiązywania tytułowej zagadki, ale także czytania dialogów między bohaterami.

W grze tej nie wcielamy się w Sonika (zresztą ciężko by było nim coś zrobić, skoro praktycznie na samym początku historii zostaje on uznany za martwego), a w zupełnie nową postać – nienazwanego (przez grę, będziemy to musieli zrobić sami) protagonistę, który rozpoczyna swój pierwszy dzień pracy w Mirage Express, pociągu, w którym będą dziać się wszystkie wydarzenia. Naszym zadaniem jest odnalezienie, w ramach zabawy urodzinowej, odnaleźć sprawcę morderstwa niebieskiego jeża. Musimy zatem znajdować poszlaki, przesłuchiwać świadków oraz rozwiązywać krótkie zagadki logiczno-zręcznościowe. Te ostatnie nierzadko zmieniają zasady gry: na wirtualnej konsoli naszego bohatera, DreamGear (co jest oczywistym nawiązaniem do dwóch konsol Segi), ogrywamy minigrę w rzucie izometrycznym, w którym jako jeż Sonic musimy zdobyć odpowiednią liczbę pierścieni, jednocześnie unikając przeszkód. Gdybym miał porównać ten rodzaj gameplayu do poprzednich gier z serii, uznałbym to za połączenie Sonic 3D Blast (charakterystyczny widok) z komórkowym Sonic Dash (endless runnerowa formuła). Są to całkiem przyjemne, wyważone pod względem trudności przerywniki. Jednakże, jeśli ktoś chciałby sobie ułatwić zadanie w celu szybszego dotarcia do dalszej części fabuły lub po prostu potyka mu się jeżowa noga, twórcy na szczęście dali możliwość zmiany poziomu trudności, bez żadnych blokad uniemożliwiających poznanie całej historii. Uwielbiam to rozwiązanie i mam nadzieję, że coraz więcej gier, nawet zręcznościowych, będzie po nie sięgać – gra w końcu ma odprężać, a nie dodatkowo stresować.

Sympatyczna minigra, w której musimy zdobywać pierścienie/ringi

Wszystkie visual novel stoją dwiema rzeczami – fabułą oraz bohaterami, zatem czas wspomnieć słów kilka na temat tych drugich. Jako fan serii byłem zachwycony ujęciem każdej z postaci; mimo, iż w ramach wspomnianej imprezy urodzinowej musieli się wcielić w charakterystyczne typy postaci, to zachowanie żadnej z nich nie było out of character. Wręcz przeciwnie, bycie świadkiem konfrontacji między znanymi bohaterami, gdzie nierzadko gra się tutaj niuansami, było czystą przyjemnością i ogromną rozrywką, a Tails jako detektyw na miarę Sherlocka Holmesa to obok Nine’a z Sonic Prime ulubiona inkarnacja mojej ulubionej postaci. Osoby, które nie są szczególnie obeznane z lore również powinny czerpać radość z tej opowieści. Może i nie wyłapią oni wszystkich smaczków (których jest tutaj zaskakująco dużo porozmieszczanych), jednakże nie powinno im to w żadnym stopniu odbierać przyjemności z rozwiązywania zagadki.

Najlepsze inkarnacje Tailsa to takie, w których musi sobie radzić bez swojego najlepszego przyjaciela – The Murder of Sonic the Hedgehog nie jest tu wyjątkiem

Żeby być sprawiedliwym w swojej ocenie, muszę wspomnieć o kilku rzeczach, które sprawiają, że The Murder of Sonic the Hedgehog nie jest grą idealną (choć jest dużo bliżej tego, niż śmiałbym kiedykolwiek sądzić!). Po pierwsze, mam ambiwalentne odczucia co do tworzenia naszej postaci. Oczywiście nie spodziewałem się tutaj rozbudowanego kreatora wziętego rodem z Sonic Forces, jednakże, skoro mogliśmy wybrać bohaterowi imię, dobrą opcją by było mieć do wyboru więcej niż jedną jego aparycję do wyboru. Po drugie, tytuł ten jest niestety one-shotem, albowiem ku mojemu rozczarowaniu, sprawca tutaj jest predefiniowany już od samego początku, a nie losowany co rozgrywkę (jak to robił prawie dwadzieścia lat wcześniej polski Reksio i Czarodzieje). Po trzecie, drobną niedogodnością jest tutaj fakt, że izometryczna minigra nie obsługuje pada, co dla osoby, która zawsze grała w Sonika w ten sposób, jest z początku bardzo niewygodne, choć całe szczęście da się do tego przyzwyczaić.

Za uczciwą cenę zera złotych uważam, że warto dać szansę The Murder of Sonic the Hedgehog. To naprawdę przyjemna gra detektywistyczna, która choć stosunkowo krótka, potrafi wciągnąć, zarówno poprzez samą intrygę, sympatyczną oprawę czy lekki ton. Jak na coś, co powstało jako żart, widać spore napracowanie ze strony twórców. Bierzcie, póki żarty się nie skończyły, a gra dalej jest możliwa do pobrania poprzez Steam.

Wykorzystane materiały pochodzą z ze strony Steam gry The Murder of Sonic the Hedgehog (2023, prod. Sega)

Komentarze